Czytelnictwo w Polsce jest coraz bardziej elitarną zabawą - w tym momencie jakiekolwiek zainteresowanie wykazuje 40%, jedynie 11% czyta 7 i więcej książek rocznie. Że jest źle nie trzeba nikogo przekonywać. Co zrobić, żeby to poprawić? Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego we współpracy z Biblioteką Narodową, Instytutem Książki i Narodowym Centrum Kultury opracowało program - oczywiście narodowy (czy obywatele polscy innej narodowości nie zostaną nim objęci?) - rozwoju czytelnictwa.
Na początek dostaliśmy prezentację, z której można się z grubsza dowiedzieć, na co w latach 2014 - 2020 będą wydawane pieniądze. Jako z jednej strony autor, a z drugiej czytelnik (w dodatku w "prestiżowej" grupie 11%) z ciekawością obejrzałem prezentację. Jakie mam wrażenia? Ambiwalentne. Bo z jednej strony dobrze, że jakieś działania systemowe zostaną wreszcie podjęte - spadek czytelnictwa obserwujemy od lat i jest naprawdę groźnie. Z drugiej strony mam wrażenie, że autorzy programu zakładają, że Polacy nie czytają książek, bo nie wiedzą, co czytać. Uświadomią ich specjalnie wyszkoleni "przewodnicy po świecie książki". Rozumiem, że bibliotekarze w razie potrzeby nie są w stanie służyć zagubionym wśród księgozbiorom czytelnikom? Bez specjalnego szkolenia nikt "masom" nie odpowie na pytanie "jaki kryminał pożyczyć na wieczór?"? Żaden znajomy bez papierów "przewodnika po świecie książki" nie podpowie, co warto czytać, co jest dobre? Może coś przegapiłem, ale wygląda na to, że "marketing szeptany" nie działa na rynku książki - przynajmniej wg założeń programu.
Cel umasowienia czytelnictwa realizować też będą czasopisma kulturalne (których nakłady i sprzedaż w tej chwili oscylują pewnie wokół 1000 egzemplarzy...) i "wydawanie wartościowej literatury" (tak jakby rynek książki był ubogi, brakowało premier, biedni czytelnicy przychodzą do księgarni, a tu ciągle te same tytuły na półkach, nic nowego...). Kryje się za tym myślenie, że rynek (czytelnicy) sam nie zdefiniuje co dla niego (nich) będzie dobrą, wartościową literaturą, a przede wszystkim masową lekturą - zrobi to urzędnik, który przyzna dotację na wydanie konkretnej książki.
Szczerze wątpię, czy takie działania przełożą się na zwiększenie czytelnictwa - nie mamy problemu z brakiem oferty książek, problemem jest brak zainteresowania czytelników, zmiana ich oczekiwań co do ceny i dostępności książki (książki w formie e-booków kupuje się łatwiej - nie trzeba nawet wychodzić z domu). Dlatego dziwi mnie np. brak zapowiedzi zniesienia absurdalnie wysokiego VATu na książki elektronicznie, jeszcze dziwniejsza jest informacja (nie w prezentacji) o pracach nad rozwiązaniami zakazującymi promocji na nowości - jeśli takie "regulacje prawne" mają na myśli autorzy programu, to obawiam się skutek będzie odwrotny od zamierzonego. I mogę tylko liczyć na to, że się mylę i w 2020 zgodnie z założeniami programu 80% Polaków przeczyta książkę w ciągu roku.
Prezentację można obejrzeć tutaj.
Na początek dostaliśmy prezentację, z której można się z grubsza dowiedzieć, na co w latach 2014 - 2020 będą wydawane pieniądze. Jako z jednej strony autor, a z drugiej czytelnik (w dodatku w "prestiżowej" grupie 11%) z ciekawością obejrzałem prezentację. Jakie mam wrażenia? Ambiwalentne. Bo z jednej strony dobrze, że jakieś działania systemowe zostaną wreszcie podjęte - spadek czytelnictwa obserwujemy od lat i jest naprawdę groźnie. Z drugiej strony mam wrażenie, że autorzy programu zakładają, że Polacy nie czytają książek, bo nie wiedzą, co czytać. Uświadomią ich specjalnie wyszkoleni "przewodnicy po świecie książki". Rozumiem, że bibliotekarze w razie potrzeby nie są w stanie służyć zagubionym wśród księgozbiorom czytelnikom? Bez specjalnego szkolenia nikt "masom" nie odpowie na pytanie "jaki kryminał pożyczyć na wieczór?"? Żaden znajomy bez papierów "przewodnika po świecie książki" nie podpowie, co warto czytać, co jest dobre? Może coś przegapiłem, ale wygląda na to, że "marketing szeptany" nie działa na rynku książki - przynajmniej wg założeń programu.
Cel umasowienia czytelnictwa realizować też będą czasopisma kulturalne (których nakłady i sprzedaż w tej chwili oscylują pewnie wokół 1000 egzemplarzy...) i "wydawanie wartościowej literatury" (tak jakby rynek książki był ubogi, brakowało premier, biedni czytelnicy przychodzą do księgarni, a tu ciągle te same tytuły na półkach, nic nowego...). Kryje się za tym myślenie, że rynek (czytelnicy) sam nie zdefiniuje co dla niego (nich) będzie dobrą, wartościową literaturą, a przede wszystkim masową lekturą - zrobi to urzędnik, który przyzna dotację na wydanie konkretnej książki.
Szczerze wątpię, czy takie działania przełożą się na zwiększenie czytelnictwa - nie mamy problemu z brakiem oferty książek, problemem jest brak zainteresowania czytelników, zmiana ich oczekiwań co do ceny i dostępności książki (książki w formie e-booków kupuje się łatwiej - nie trzeba nawet wychodzić z domu). Dlatego dziwi mnie np. brak zapowiedzi zniesienia absurdalnie wysokiego VATu na książki elektronicznie, jeszcze dziwniejsza jest informacja (nie w prezentacji) o pracach nad rozwiązaniami zakazującymi promocji na nowości - jeśli takie "regulacje prawne" mają na myśli autorzy programu, to obawiam się skutek będzie odwrotny od zamierzonego. I mogę tylko liczyć na to, że się mylę i w 2020 zgodnie z założeniami programu 80% Polaków przeczyta książkę w ciągu roku.
Prezentację można obejrzeć tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz