Czyli coś w rodzaju kreatywnej księgowości. Logika nakazywałaby po numerze 4 dać 5, ale... nic z tego. My daliśmy 0. Uzasadnieniem dla takiej decyzji była specyfika albumu Jeż Jerzy. Dokument. Wspólnie z wydawcą postanowiliśmy pokazać pierwsze historie z Jeżem, które światło dzienne ujrzały jedynie w niskonakładowych zinach (Mięso), albo wręcz w gazetce szkolnej (Frytki). Ten, mocno odbiegający od znanych przygód Jerzego, materiał uzupełniliśmy jednoplanszówkami drukowanymi w dwutygodniku dla dzieci Świerszczyk (Jeż ukazywał się tam w latach 1996 - 2001). Żeby złagodzić szok, jakim dla Czytelnika przyzwyczajonego do Jeża rzucającego "mięsem" i nie stroniącego od uciech tego świata mogło być zetknięcie z epizodami "świerszczykowymi" całość podaliśmy w stylu filmu dokumentalnego z elementami śledztwa dziennikarskiego. Celem było oczywiście odkrycie prawdziwej tożsamości Jerzego. Pisząc scenariusz Dokumentu świetnie się bawiłem. Zawsze trochę śmieszył mnie sensacyjny ton i dość proste chwyty formalne programów typu Z archiwum XX wieku i oto miałem okazję sam zabawić się w tropiciela ukrytej, rzecz jasna szokującej, prawdy. Mimo wyraźnego zaznaczenia odmienności tego tomu od reszty serii, byliśmy z Tomkiem pełni obaw, jak zostanie przyjęty. Dlatego ustaliliśmy z wydawcą mniejszy nakład niż zwykle - myśleliśmy, że Dokument będzie atrakcyjny tylko dla wyjątkowo zagorzałych fanów Jerzego. Okazało się, że się myliliśmy. Jeż Jerzy. Dokument miał premierę w 2004 roku, a w 2007 po długich namowach ze strony wydawcy zdecydowaliśmy się na jego reedycję w wersji luksusowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz