poniedziałek, 21 lipca 2008

Afryka dzika


Na przełomie wieków polską kinematografię opanowała epidemia adaptacji lektur szkolnych. Na fali tego typu produkcji powstała nowa wersja W pustyni i w puszczy Henryka Sienkiewicza. Za taką, a nie inną strategią produkcyjną stała prosta kalkulacja - adaptacje lektur mogły liczyć na masową widownie, ergo miały szansę zarobić. A ponieważ tak kalkulować potrafią nie tylko producenci filmowi, lecz także wydawcy, nie trzeba było długo czekać na pojawienie się komiksowego odpowiednika filmowych bryków. Na początku 2001 roku, kiedy było już wiadomo, kiedy odbędzie się premiera filmu W pustyni i w puszczy, otrzymałem z wydawnictwa Egmont propozycję napisania scenariusza wersji komiksowej. Do tej pory wszystkie moje scenariusze komiksowe były oparte wyłącznie na własnych pomysłach - tu miałem okazję zrobić coś nowego. Dodatkowo książka Sienkiewicza przywoływała dobre wspomnienia z dzieciństwa. Dlatego też zgodziłem się wziąć udział w tym projekcie. Na początek napisałem parę stron scenariusza na próbę. Tekst spodobał się na tyle, że podpisaliśmy umowę. Na napisanie całości miałem miesiąc. Komiks miał mieć dokładnie 80 stron, dlatego pisząc scenariusz musiałem bardzo dokładnie zwracać uwagę na objętość kadrów i ich rozplanowanie. Oczywiście, to co sobie wymyśliłem nie zostało w całości wykorzystane przez rysownika (Wiesław Dojlidko) - i tak byłem zdziwiony, jak wiele moich przewidywań co do wyglądu poszczególnych stron zostało uwzględnione. Pracę zacząłem standardowo - od lektury książki. Pierwsze czytanie potraktowałem dość luźno - nie robiłem notatek, pozwoliłem sobie smakować książkę. Z przykrością stwierdziłem, że po latach smak zmienił się na gorsze (jako dziecko nie zauważałem "nici", za pomocą których zszyta była fabuła). Drugie czytanie było już zupełnie pozbawione przyjemności - przypominało polowanie: zamiast strzelby miałem ołówek, a dzikiego zwierza zastąpiły wątki, które sobie skrupulatnie wypisywałem. Z przerażeniem zacząłem liczyć zwięrzęta, które położył trupem dzielny Staś i mnogość niepoprawnych politycznie dialogów i scen... Na tym etapie unaoczniło się to, z czego zdawałem sobie sprawę od początku - na osiemdziesięciu stronach komiksu nie sposób zawrzeć całości książki. I w tym miejscu trzeba było sięgnąć po nożyczki. Musiałem pożegnać się z wieloma scenami i sekwencjami, które mi się podobały, na rzecz tych, które pasowały do koncepcji adaptacji, którą sobie założyłem. Kiedy miałem już ustaloną mapę wątków przystąpiłem do ostatniej lektury - tym razem skupiłem się na dialogach. Chciałem nimi przesiąknąć tak, żeby zmieniać je i uzupełniać zgodnie z duchem Sienkiewicza. Czy mi się to udało - to już pozostawiam ocenie Czytelników. Na samym końcu przyszła pora na pisanie. Szło mi dość szybko i po dwóch tygodniach miałem gotowy scenariusz. Wydawca poprosił o drobne poprawki, także rysownik zgłosił potrzebę kilku niewielkich zmian. Zajęło mi to dwa, trzy dni. A potem już tylko pół roku czekania na rysunki i komis ujrzał światło dzienne.

Brak komentarzy: