wtorek, 25 sierpnia 2009

Wywiad

Coś dla ludzi o stalowych nerwach - wywiad z Tomkiem i ze mną w Kolorowych Zeszytach. Zdradzamy trochę tajemnic kuchni filmu Jeż Jerzy, opowiadamy o planach wydawniczych i jeszcze od czasu do czasu komplementujemy się nawzajem (ech, kto by nas głaskał po głowach, gdybyśmy się nie znali?).

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Forsa wprawia w ruch ten świat

Pieniądze szczęścia nie dają, ale kto z nas nie lubi ich mieć? Czy można je zdobyć tworząc komiksy? KRL w swoim internetowym kursie rysowania komiksów nie pozostawia złudzeń: komiks i pieniądze są jak ogień i woda - trudno je ze sobą pogodzić. Moje doświadczenia podpowiadają mi jednak, że nie jest tak najgorzej. Na komiksie można zarobić, można się nawet z niego utrzymać, ale nie jest to zadanie łatwe (w dodatku zależy od potrzeb - inne są studenta mieszkającego z rodzicami, inne ojca dwójki dzieci). Gdzie są więc te pieniądze ukryte za komiksowymi planszami? W wielkim skrócie podaję dwie najbardziej oczywiste drogi:

1) Reklama. Od czasu do czasu zdarza się, że jakaś firma postanawia reklamować się przy pomocy komiksu. W różnej formie - może to być np. jedna plansza, albo nawet pasek komiksowy, który zastępuje plakat lub billboard. Czasem są to szerzej zakrojone działania (np. seria pasków komiksowych - razem z Tomkiem Leśniakiem przez pół roku robiliśmy paski na zamówienie producenta jednej z marki piw). Trudno na tego typu zleceniach opierać własną płynność finansową (nie sposób zachować ciągłość zamówień), ale stawki są w tej branży zdecydowanie najwyższe. Oczywiście, nie ma róży bez kolców - tym razem kolcem jest konieczność pracy w dość ściśle wytyczonych ramach. Jeśli ponad wszystko kochasz swobodę twórczą i nie chcesz jej niczym ograniczać, praca dla agencji reklamowych nie jest tym czego szukasz.

2) Prasa. Sprzedaż albumów komiksowych w Polsce pozostaje na żenująco niskim poziomie. Oprócz niewielkiego znaczenia kulturowego komiksów oznacza to też minimalne zarobki twórców (patrz: opinia KRLa). Albumów komiksowych nie tworzy się dla zysku - przynajmniej nie teraz (może kiedyś?). Jednak zamknięty album, to tylko jedna z form w jakiej można prezentować komiks czytelnikom. Prasa codzienna, miesięczniki itp. dają możliwości publikacji krótszych form - tu zazwyczaj swoboda twórcy jest duża (w zasadzie porównywalna do tej, jaką ma się przy tworzeniu albumu - w tym drugim wypadku "ograniczeniem" tej swobody jest gust wydawcy). Stawki są, rzecz jasna, mniejsze niż w branży reklamowej, ale za to cykliczność publikacji (zwłaszcza przy krótkim cyklu wydawniczym - np. co tydzień, co dwa tygodnie, o codziennym nie wspominając) sprawia, że w miesiącu można zarobić sensowne pieniądze (przez cztery lata utrzymywaliśmy się z Tomkiem - mając też własne rodziny - z publikowania Tymka & Mistrza w Gazecie Wyborczej). Specyfika tej pracy wymaga gotowości do szybkiego tworzenia zarówno scenariusza, jak i rysunków. Jeśli lubisz tygodniami dopieszczać kadry, to być może odnajdziesz swoje miejsce w kwartalniku, ale z pewnością nie zdołasz utrzymać się z rysowania (pisania) komiksów dla prasy.

Drugi punkt można by rozszerzyć o internet - pewnie znajdą się portale, które będą skłonne płacić za publikację komiksów (choć podejrzewam, że stawki będą w tym sektorze najniższe).

Na koniec jeszcze jedna uwaga - jestem przekonany, że nikt z publikujących polskich twórców nie robi komiksów, bo oczekuje zbić na nich fortunę. Podstawowa motywacja jest i musi być inna - mamy taki, a nie inny rynek i możliwości zarabiania komiksem są ograniczone (prozaik może liczyć na cud w postaci bestsellerowej sprzedaży swojej powieści, co przekłada się już na sporą zmianę na plus salda na koncie - autor bestsellerowego komiksu może cieszyć się co najwyżej z trzynastej pensji w roku...). Jednak inwestowanie czasu i pieniędzy w rozwijanie warsztatu komiksowego nie jest działaniem - z punktu widzenia finansów - bezsensownym. Zwłaszcza w przypadku rysownika istnieje duża szansa na to, że będzie zarabiał odpowiednie pieniądze wykonując to, co lubi (rysując - już nie zawsze to, co lubi). Scenarzysta ma bardziej pod górkę, ale dobre pióra też są w cenie.