środa, 27 maja 2009

Jeż Jerzy - aktualizacja

Po długiej (nawet bardzo długiej) przerwie umieściliśmy z Tomkiem aktualizację na stronie internetowej Jeża Jerzego. Na razie to tylko nowe wydanie Biuletynu Informacyjnego, ale z drugiej strony stało się to pretekstem do poważnej rozmowy o większej aktualizacji/przebudowie strony domowej Jurka (a także częstszych aktualizacjach zawartości). Zobaczymy, co wyjdzie z naszych planów - coś wyjdzie z pewnością, nie wiemy tylko, czy wersja maksimum (rozbudowana strona w wersji flash), czy minimum (strona oparta na silniku blogopodobnym, a może nawet blog).

wtorek, 19 maja 2009

66% normy

Uff! Wreszcie skończyłem pisać scenariusz drugiej nowelki do nowego albumu Jeża Jerzego. Czas najwyższy, bo Leśniak dzięki spektakularnemu finiszowi wyprzedził mnie na ostatnich metrach i narysował poprzednią historyjkę. Mógłbym się czepiać, że porażka nie była zupełna, bo komiks nie został jeszcze pokolorowany, ale nie będę kręcił - przegrałem. Teraz mam miesiąc, żeby się odegrać. Tym bardziej, że w ramach sportowej atmosfery postanowiliśmy podbić stawkę - za opóźnienia wobec ustalonego między nami terminu będą kary umowne.



Ustaliliśmy też w Egmoncie rozsądny harmonogram na ten rok. W październiku (na MFK) ukaże się (w większości) premierowy album (nie wybraliśmy jeszcze tytułu) - od razu w dwóch wersjach: ekonomicznej i de luxe. W listopadzie natomiast Jeż Jerzy. Ścigany - reedycja w wersji luksusowej.

wtorek, 5 maja 2009

A miało być tak pięknie...

Zdaję sobie sprawę, że odzywam się trochę poniewczasie - o sprawie pisali na swoich blogach Śledziu, KRL i Kamil Śmiałkowski, przez listy dyskusyjne przetoczyły się burze z piorunami. Chodzi o temat Sympozjum Komiksologicznego - "Komiks w szponach miernoty". Animator Sympozjów, Krzysztof Skrzypczyk, postawił sobie za zadanie tegoroczne spotkanie poświęcić tropieniu dominacji "w twórczości polskich komiksiarzy sztampy, tandety, jarmarczności oraz wszechobecnych przejawów epigoństwa, nieporadności, partactwa", oraz zgłębić "problemy komiksologii jako odrębnej dyscypliny wiedzy (w tym, np.: refleksja naukowa a "pro-kultowa" pseudo-krytyka i nieudolna publicystyka) - w kontekście analiz dotyczących problematyki wartości artystycznych komiksu". I cóż, można by powiedzieć - tu kończy się sen o naukowym, rzetelnym badaniu komiksu, bo choć naukowcowi wolno stawiać dowolne hipotezy, to nie da się ukryć, że w tych tematach widoczne jest nie dążenie do poznania prawdy, ale chęć "przywalenia" twórcom i oddzielenia ziarna od plew ("Chodźcie! Będziemy kamieniować!"). Miało być pięknie i mądrze, a wyszło nieudolnie, jarmarcznie, zajadle i głupio. Chciałoby się zawołać, choć za późno już - Krzysztofie, nie idź tą drogą! Nie chodzi o to, że stawiając tak sprawy z góry rozstrzygasz to, co dopiero trzeba zbadać (być może referenci nie odkryją szponów miernoty duszących polski komiks?), że z tych sformułowań jasno wynika, jak oceniasz twórczość swoich niedawnych kolegów po fachu (wszak parę lat temu sam próbowałeś rysować i publikować komiksy - by the way: jak oceniasz swój dorobek w konteście tematu Sympozjum, który zaproponowałeś?). Chodzi o to, że lekką ręką spychasz rodzącą się bólach i znoju naukową refleksję nad komiksem do jakiegoś sztucznie wykreowanego szańca. A syndrom oblężonej twierdzy nie sprzyja intelektualnym debatom - w których liczyć się powinien dialog i wielość zdań. Żałuję też, że Sympozjum nie odbędzie się w ramach Festiwalu - bo pogłębi to przepaść, która właśnie powstała. Cóż, po takich perturbacjach aż strach pomyśleć, jaki będzie temat w przyszłym roku...

poniedziałek, 4 maja 2009

Plany wydawnicze

Drugi scenariusz do nowego albumu Jeża idzie mi jak krew z nosa, a tymczasem dowiedziałem się od Tomka, że Egmont chciałby wydać od razu wersję w twardej oprawie (czyli z mojego punktu widzenia: z szesnastoma dodatkowymi stronami...). Do tego mile widziana edycja De Luxe któregoś z wcześniejszych tomów (+ szesnaście stron dodatków...). Jedym słowem raptem dowiedziałem się, że w zasadzie mamy do przygotowania standardowy, 48-stronicowy album! Do końca czerwca, bodajże... W takich okolicznościach można zostać człowiekiem religijnym, wznoszącym okrzyki w rodzaju "O, Matko Boska!", "Boże, mój Boże" itp. Więc wznoszę. Mam nadzieję szybko skończyć, bo rozpoczęty scenariusz czeka na zakończenie (miałem je dopisać w długi weekend, ale obezwładniała mnie wizja świńskiej zarazy opanowującej świat - zupełnie niesłusznie, bo jak się okazało, około czwartku WHO zlikwidowało świńską grypę; przynajmniej samą nazwę, bo obecnie w użyciu jest coś na kształt A H1N1 - mniejsza o to; w każdym razie przed całkowitym obezwładnieniem broniłem się C2H5OH, a to broń obosieczna: tnie zarówno obawy, jak i zdolność trafiania w odpowiednie klawisze).